Bieszczadzka jesień na Połoninie Wetlińskiej

 Długo pogoda kazała czekać na wypad w Bieszczady, ale w końcu się udało, co prawda chciałem trafić  kiedy będą mgły ale warunki były takie a nie inne. Wyjazd o 1:00 w nocy, nie spieszymy się po drodze kaweczka i trzeba ciągle uważać ponieważ co jakiś czas przez drogę wyskakuje lis, sarna lub olbrzymi jeleń. Na miejsce parkingowe przy szlaku na Połoninie Wetlińskiej docieramy przed czwartą rano. Jest bardzo zimno - 6 stopni na dole prawie bezwietrzna pogoda dookoła szron. Kiedy przebieramy się na parkingu w zimowe buty i kurtki od strony zabudowań przy parkingu rozlega się huk i szuranie -- myśl pewno niedźwiedź buszuje w koszach świecimy latarkami i krzyczymy ponieważ odległość wynosi około 60 metrów, coś dużego ucieka zapewne misiek, który przyszedł posilić się łakociami w koszach przy budynku. Znów sporo emocji  ponieważ we wrześniu na Rzepedce również mieliśmy spotkanie z miśkiem o świcie. 

Po chwili maszerujemy już w pełnym ekwipunku na Połoninę Wetlińską spokojnie nie za szybko ponieważ wschód słońca mamy o 7:05 ale o szóstej musimy być na wyznaczonych wcześniej miejscach, które zaplanowałem w domu. Na szczęście szlak ten nie jest mi obcy byłem tu dwa razy i wiedziałem, które miejsca będą interesujące. Noc jest zimna wokoło biało od szronu i jak zawsze tysiące gwiazd choć tym razem Księżyc je nieco przygasił oświetlając nam drogę. Im wyżej tym silniejszy wiatr. Jesteśmy prawie u celu ale na zegarze 5:00 musimy przeczekać godzinkę idziemy w górę szukamy miejscówki niestety na górze wiatr daje sie we znaki nie będzie łatwo. Schodzimy i czekamy w niecce przy schodkach tam wiatr nie hula i możemy podziwiać okolicę.  Kiedy nadchodzi właściwy moment wyruszamy na górę porywy wiatru są momentami bardzo porwiste, ale jestem dobrze ubrany nowe buty zimowe z Decatlonu naprawdę super się sprawują. Kolega cały czas mi towarzyszy i przy okazji jakieś dwie turystki z Polańczyka dołączyły do nas ,ale ja udaję się na moją uroczą skałkę i tam rozkładam sprzęt. Niebo zaczyna się juz robić kolorowe niestety jest bezchmurne ani jednej chmurki szkoda,ale trudno i tak jest cudnie.  Po czasie dochodzą inni turyści a ja o niebieskiej godzinie z Filipem podziwiamy magię Bieszczadu. Po 20 minutach wiatr robi swoje i kolega schodzi nieco niżej, ja nadal tkwię i czekam na pierwsze promienie słońca, które dodają nieco ciepła na twarzy. 

Wykonuję sporo zdjęć w trzech różnych miejscach po czym powoli schodzimy w dół, a kiedy dochodzimy do skałek na dole zauważamy magiczny widok oszronienie białe pola powoli muskają promienie słońca, a kolorowe drzewa nadają niepowtarzalny klimat. Siedzimy tutaj jakiś czas i podziwiamy okolicę, kiedy wychodzimy z lasu odczuwamy powiew  ciepła  dzień zapowiada się naprawdę piękny a to dopiero początek  naszej wyprawy.

Kilka zdjęć z naszego wypadu prezentuję poniżej ;)










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potok Szczawa w Beskidzie Niskim

Magia o poranku

W ostatniej chwili bajkowy zachód w Jaszczurowej